Łączna liczba wyświetleń

sobota, 8 stycznia 2011

PRZYRODA I SPOTKANIA TOWARZYSKIE


Jesteśmy w Nowej Zelandii zaledwie ponad tydzień, ale nawet tak krótki pobyt utwierdza mnie w przekonaniu, że w poprzednim wcieleniu musiałam być jakąś buszmenką i biegać po dżungli całymi dniami :) Uwielbiam dzikość tutejszej przyrody. Starannie wypielęgnowane ogródki z równo przystrzyżoną trawką i kwiatami na rabatkach - ok, są ładne, ale tutejsze ogrody, gdzie krzewy kwitną jak szalone, kwiaty dosłownie wylewają się za ogrodzenie, wszystko robi wrażenie chaosu, ale bardzo bujnego - to jest piękne :) Wystarczy przespacerować się po jednej, czy dwóch uliczkach, żeby zobaczyć zupełnie zdumiewające rośliny, które pewnie rosną sobie mimochodem, bo się akurat wysiały koło czyjegoś domu i przy okazji zasłaniają pół ściany, bo wyrosły takie wielkie.
To samo się tyczy dróg i dróżek dokoła Auckland. Kiedy wczoraj wybraliśmy się na plażę Piha (nazwa oznacza 'czarny piasek'), wiodła nas tam kręta, wąska drożyna, a w koło aż kipiało od zieleni. Żadne zdjęcia nie są w stanie oddać tego widoku, ale mimo wszystko spróbuję.


Tak właśnie wyglądała nasza droga na plażę - a to tylko droga, 'główne' widoki wciąż jeszcze były przed nami. Po około czterdziestu minutach jazdy dotarliśmy do wzgórza, z którego widać było plażę...


Na zdjęciu nie widać tego może bardzo wyraźnie, ale na tych wzgórzach po prawej stronie jest całe mnóstwo domów - niektóre z nich mają stałych mieszkańców, a niektóre można sobie wynająć na jakiś czas za, podejrzewam, dość spore pieniądze.

Pośrodku plaży jest wielka, wielka skała - Lion's Rock, na którą do połowy wysokości można się wspiąć - oczywiście zrobiliśmy to :)



Piha nie jest plażą z tłumami ludzi - fale są na tyle silne, że nie bardzo da się pływać, więc można zobaczyć sporo osób na deskach surfingowych i innych deskach do pływania, jest ich tutaj mnóstwo rodzajów. I pływają wszyscy - od zupełnych maluszków trzylatków, do starszych ludzi, koło sześćdziesiątki.
Aha, no i oczywiście, to jest plaża z piaskiem wulkanicznym. A jak wulkaniczny, to ciemny, czyli szybko się nagrzewa - zanim doszliśmy do wody, a właściwie dobiegliśmy, trochę się nacierpieliśmy, bo gorący piasek wsypywał się nam do butów i parzył stopy jak nie wiem co :)




Dobrze, że mokry piasek nie jest taki gorący i mogliśmy sobie spokojnie pospacerować tam i spowrotem - między innymi wspięliśmy się na Lion's Rock. Podejście jest dosyć strome, ale widoki na wszystkie strony wynagrodziły nam cały wysiłek :)







Jak człowiek dobrze się bawi, to czas płynie zaskakująco szybko. Ani się obejrzeliśmy, a już trzeba było się zbierać, bo na 7.00 byliśmy zaproszenie na kolację u Anny.
Mmmmm, zaserwowała nam takie pyszności - same 'tutejsze' rzeczy. Żeberka jagnięce z grilla, tradycyjna nowozelandzka sałatka z ziemniaków i do tego szpinak, ku naszemu zaskoczeniu, podany na surowo, jak sałata, posypany tylko serem feta i kawałeczkami przysmażonego bekonu. Ach. Ach :)



Jak dobrze było znowu zobaczyć się z Anną! Wszyscy byliśmy tacy ucieszeni, gadaliśmy jedno przez drugie. Podejrzewam, że spory udział w naszym gadulstwie miały też te dwie butelki wina. I jeszcze te drinki, które Anna nam serwowała :) Zaproponowała nam wódkę produkowaną w Nowej Zelandii z owocu o nazwie Feijoa. Smakuje toto trochę jak płyn do płukania ust. A z lemoniadą - jak płyn do płukania ust z lemoniadą :) Ale daliśmy mu radę, najpierw obwąchaliśmy, a potem wypiliśmy :)





A dziś dzień spędziliśmy bardzo leniwie - przed telewizorem. Na kolację jesteśmy zaproszeni do Dago i Miriam - znajomych naszych Gospodarzy. Będzie barbakju :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie!
K&iG.

5 komentarzy:

  1. no, tak patrze na t ozdejcie widoku na plaze - faktycznie, nie bardzo widac jakiekolwiek domy po LEWEJ stronie. nawet, powiem szczerze, skal nie widze... moze to ruch lewostronny tam zmienia patrzenie?...;) albo robilas zdjecie maczkim i to jest odbicie lustrzane?...

    w kazdym razie - jestem z Was dumna (konkretnie - z poradzenia sobie z plynem do plukania ust)! tak trzymac!

    / okropnie Wam zazdroszcze tej sielanki...:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. yyyych, no po prawej, faktycznie....oczywiscie, zdjecie robilam moim aparatem, wiec zawsze chodzilo o prawa strone :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiamy wszyscy, Małgosia, Ania, Bartek, Adam. Piękne to wszystko a dzięki Wam wydaje się tuż, tuż. Który płyn, chciałbym popróbować coś podobnego do Feijoa, hmm...może z colą.

    OdpowiedzUsuń
  4. widoki nieziemskie..... wydaja sie byc tak dalekie, tylko na widokówkach, az nie do wiary ze takie miejsca istnieja...pieknie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. a my toniemy w strugach deszczu...zazdroszcze tych palm :(

    OdpowiedzUsuń