Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 maja 2011

IGNAC ZDAŁ PRAWKO! :D




Okazuje się, że jeśli ktoś chce wypożyczyć motor, skuter, albo samochód na Wyspach Cooka, to musi zdać egzamin na tutejsze prawo jazdy. Kosztuje to 20 dolarów i trwa jakieś pół minuty [iGnac:nasz hotel organizuje egzamin praktyczny trzeba zrobić kółko na placu i gotowe :-) Teoria ogranicza się do przeczytania informacji na kartce A4 - nie wolno pić alkoholu i jeździć, ograniczenie prędkości do 50km/h chyba, że jeździ się bez kasku to wtedy 40, chyba że jest się w 'centrum głównej wioski' to 30km, należy ustąpić pierwszeństwa z prawej i tyle. Potem 10 minut w komisariacie wypełnia się druczek, robią zdjęcie i drukują na plastiku.] Ignac zdał śpiewająco i ruszyliśmy na przejażdżkę dokoła wyspy. To jest jakieś trzydzieści kilka kilometrów :) Zajęło nam to trzy godziny, bo co chwilę się zatrzymywaliśmy, a to na kawę w barze nad wodą, a to na plaży, zamoczyć nogi i porobić zdjęcia. Widoki wszędzie przepiękne!

tu jedliśmy lunch :)


środek wyspy


zatoka, z której 700 lat temu wypłynęły pierwsze łodzie do Nowej Zelandii


plaża :)

Po południu w hotelu był zorganizowany wyścig krabów, można było postawić dwa dolary na swojego zawodnika - niestety nasze typy przegrały z kretesem...


Ale za bardzo się tym nie przejęliśmy, bo przed nami był jeszcze punkt kulminacyjny dnia. Mieliśmy zarezerwowany stolik w absolutnie najwspanialszej restauracji na świecie. Znaleźliśmy ją przypadkiem (właściwie to Ignac znalazł), schowaną od drogi za innymi domami - za to na plaży, z widokiem na zachód słońca :) Można było siedzieć przy stoliku na werandzie, albo bezpośrednio na piasku i rozkoszować się widokami.

nasz stolik :)

zachód słońca - te dwa czarne punkciki przy fali to zbieracze ślimaków morskich - fale były wyższe od nich.

To było tak piękne, że aż nierzeczywiste :) A dodatkowo pyszne jedzenie, dobre wino, wyspiarska muzyka w tle - no ale w końcu bylo co świętować - nie codziennie człowiek zdaje egzamin na prawo jazdy na Wyspach Cooka :D

A teraz jeszcze zdjęcia Ignaca (bo tu tak pięknie, że potrzebna jest podwójna porcja zdjęć :)

W sobotę w miasteczku odbywa się targ - podobno rzecz nie do pominięcia na liście zwiedzacza, można tam skosztować lokalnej kuchni, kupić ręcznie robione instrumenty, zobaczyć tradycyjne stroje - bardzo jesteśmy ciekawi co to będzie :)

Pozdrawiamy z wysepki na środku Pacyfiku!
K&iG.

5 komentarzy:

  1. Absolutnie przepięknie! Jak z bajki! Ściskamy

    OdpowiedzUsuń
  2. ej no spoko w sumie...macie do mnie jedyne 11233 km :) zapraszam do mnie na kolacje:) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe, Kinia, do McDonalds blizej - jedyne 2851 :P Ale aktualnie do Ciebie bliżej niż do domu, wiec u never know :D

    OdpowiedzUsuń
  4. przepieknie!!! myslalam ze takie widoki to tylko na filmach są :D

    OdpowiedzUsuń