Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 października 2011

WYCIECZKI CZĘŚĆ DRUGA - JUJUY

Nasz wstępny plan podróży obejmował kilka dni w Salcie i potem podróż na północ do prowincji Jujuy, gdzie można zobaczyć zachwycające krajobrazy. Salta sama w sobie urzekła nas jednak na tyle, że postanowiliśmy zmienić plany i pozostać tu dłużej i stąd wybrać się na dwudniową wycieczkę na północ. Udaliśmy się zatem do kilku agencji turystycznych i w jednej z nich wykupiliśmy wycieczkę. W tym momencie pod słowem 'my' kryje się aż 6 osób, naszych nowych znajomych z hostelu z Salty. Zgodnie z sugestiami wielu obeznanych osób postanowiliśmy przenocować w Purmamarca - malutkim miasteczku w prowincji Jujuy, malowniczo położonym u stóp Cerro de los Siete Colores - Góry Siedmiu Kolorów.
Dojechaliśmy na miejsce już po zmroku i mogliśmy się się przekonać na własnej skórze, że noc w górach, na wysokości ponad 2 km n.p.m. jest przeraźliwie zimna. I ciemna.

[iGnac: niesamowitym doświadczeniem tego dnia było droga ze szczytu 4117 m n.p.m do Purmamarca. Droga kręci się i wywija, przez pierwsze 13 km zjeżdża się do ok. 2600 m n.p.m - to robi niesamowite wrażenie, żeby w końcu zatrzymać się na około 2200 m n.p.m. Sprawia to też, że człowiekowi trochę brakuje tchu, czasami boli nieco głowa a wykonywanie spiesznych ruchów jest bardzo niewskazane.]


Poranek okazał się być dokładnie tym czego oczekiwaliśmy. W Purmamarca nocuje niewielu turystów, w ogóle mało kto tam mieszka. Koło 8 rano przyjeżdżają autokary z lokalnymi sprzedawcami, którzy rozkładają na placu swoje straganiki z czapkami, szalikami i swetrami z wełny lamy. Jakieś dwie godziny później przyjeżdżają zorganizowane wycieczki turystów i zaczyna się codzienna wrzawa - nawoływanie i zachęcanie, we wszystkich językach świata - standard.



Ale my byliśmy w uprzywilejowanej sytuacji, wcześnie rano, miasteczko puściutkie, cisza i spokój - jeszcze przed śniadaniem wybraliśmy się na krotki spacer fotograficzny :)

Purmamarca


Góra siedmiu kolorów była początkiem naszego biegania z aparatem i pokazywania sobie palcami wszystkich stron świata 'a popatrz tam! a tamta? ta niebieska? a ta żółta?' I tak już przez cały dzień.

Pucara

Pucara

Pucara
Gdzieś w połowie naszej wyprawy po prowincji Jujuy, usłyszeliśmy jakieś pogłoski o jakiejś blokadzie na drodze, ale kto by się tym przejmował? Bardziej interesował nas lunch w lokalnej restauracyjce, pyszne vino casero i dalszy plan wycieczki :)

Humahuaca

Humahuaca
Humahuaca
Humahuaca
Quebrada

gdzieś po drodze - photo time :)
zwrotnik koziorożca
Dopiero późnym popołudniem, kiedy utknęliśmy w gigantycznym korku w drodze powrotnej do Salty, zrozumieliśmy ogrom przedsięwzięcia Indian Quechua. Właściwie nikt nie wiedział przeciwko czemu lub komu protestowali, ale zablokowali jedyną drogę prowadzącą z północy na południe, mieli flagi i kamienie dla odważnych, próbujących przedostać się na drugą stronę blokady. Więc staliśmy tak wszyscy przez kilka godzin. Co było robić, wymyślaliśmy na poczekaniu gry uliczne, opróżniliśmy butelkę wina - bawiliśmy się świetnie.






Po kilku interwencjach policji protestanci na chwilę ustąpili i część osób mogła przejechać. Byliśmy w tej szczęśliwej grupie, więc dotarliśmy do Salty z ledwo trzygodzinnym opóźnieniem - ale nie wszyscy mieli takie szczęście - protestujący natarli raz jeszcze i ponownie zablokowali drogę - a przejeżdżając obok nich widzieliśmy, że mają namioty przygotowane na noc.




Ze względów głównie towarzyskich przeciągnęliśmy nasz pobyt w Salcie, ale dziś już kupiliśmy bilet do Mendozy - ruszamy jutro!

Pozdrawiamy!
K&iG

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz