Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 19 kwietnia 2011

Męski sport..

Witajcie!

Trochę dziś zaburzymy chronologię i pominiemy kilka historii, które nam się przydarzyły w ostatnim czasie. Opis naszego życia codziennego zostawimy sobie jeszcze na później.

A teraz coś z zupełnie innej beczki :-)


Rugby - ktoś może zna zasady? W sobotę po południu wybraliśmy się na mecz lokalnej drużyny. W strugach deszczu odbywała się zażarta walka pomiędzy lokalną drużyną składającą się w dużej mierze z młodych farmerów i przyjezdnymi - głównie faceci z wysp Pacyfiku, duuuże chłopaki :-)
Jak wygląda oglądanie meczu rugby w Seddon, gdzie obecnie mieszkamy? Przyjeżdżasz autem z zapasem piwka i jeżeli pogoda jest akurat deszczowa rozkładasz fotel i siedzisz w aucie ze znajomymi, pijąc piwo i oglądając gre :-)

Jeśli chcesz możesz też założyć to co masz akurat w bagażniku i schronić się w ten sposób przed deszczem..
Od lewej Cory - nasz gospodarz, potem Belg mało nam znany, potem Nicola - szwagierka Coriego 

Mecz trwa 2 x 40 minut i wiemy, że trzeba piłkę doprowadzić do linii końcowej przeciwnika. Daje to drużynie chyba 5 punków, dodatkowe 2 można dostać jeszcze za kopnięcie piłki w H z poprzecz. Poza tym to ostra jatka :-) Na górnym pasku zdjęcia z meczu i dodatkowo kilka zdjęć z winnicy i okoliczne pagórki

A teraz kobiecy punkt widzenia:
W strumieniach deszczu dotarliśmy na miejsce, kiedy mecz się już zaczął. Od pierwszej chwili rzucili się nam w oczy gracze jednej z drużyn - wielcy faceci, dobrze zbudowani, o ciemnej karnacji - zupełnie jak z reklamy batonika bounty :) Wymieniłyśmy z Ewą znaczące spojrzenia, które Nicola musiała wychwycić, bo zaraz powiedziała: -nie, nie, to nie nasza drużyna. Drużyna której kibicujemy to ci drudzy.
Czyli te chude blade pająki z długimi chudymi nogami i ramionami...ech, i jeszcze przegrali, no doprawdy.
Zasady rugby są bardzo niejasne i przez większość czasu gracze przepychają się po boisku, więc znaczną część meczu przesiedziałyśmy w samochodzie, chowając się przed deszczem - ale oczywiście było to bardzo interesujące doświadczenie - teraz już wiemy jaka jest ulubiona rozrywka Nowozelandczyków i jak uwielbiają spędzać wolny czas.
I jeszcze tylko szybkie info:
W niedzielę palmową byliśmy w Seddon w kościele - parafia kościoła katolickiego liczy sobie 12 osób, więc znów podnieśliśmy statystyki naszą obecnością, a z kolei plan na niedzielę wielkanocną jest powalający na kolana (przynajmniej nas): pakujemy do przyczepki stoły, krzesła, talerze i jedzenie, a następnie z całą rodziną i helpXami Nicoli jedziemy na plażę na piknik - zapowiadana temperatura 19 stopni. Super! Postaramy się zrobić pisanki i mazurek :)

Pozdrawiamy!
K&iG.

3 komentarze:

  1. ja tam żadnych blondi nie widzę...to musi się fajnie oglądać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. chcialam powiedziec, ze mamy tu juz cudna wiosne, slooonce, cieplo!!! tylko tych mezczyzn z karnacja brak;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nyyyyyyy...a u nas jakos sie pogoda skiepscila, wiec co nam po tych mezczyznach... ;)

    OdpowiedzUsuń