Łączna liczba wyświetleń

piątek, 25 marca 2011

ZESTAW MAŁEGO OGRODNIKA I UCIEKAJĄCE DOMY

Jesień już u nas pełna gębą - wszystko się złoci, żniwa już zakończone, mamy więc sporo chetnych do rozprawienia się z ich ogrodami przed zimą. Dopiero przy ostatnim ogrodzie wpadliśmy na pomysł fotografowania 'przed' i 'po', i dzięki temu możemy ocenić, że naprawdę robimy niezłą robotę ;) Bo jak tak człowiek sobie dłubie przez dwa dni, grabi liście i wyrywa chwasty, to trochę zapomina jak to wyglądało na początku. Dlatego z dumą możemy zaprezentować stan początkowy i efekty naszej pracy:





a to my przy pracy :)

Oprócz tego w naszym małym Athol niewiele się dzieje, dlatego wszystkie wydarzenia urastają dla nas do rozmiarów ogromnych, ostatnio na przykład goniliśmy dom :) W Nowej Zelandii jest jakoś tak, że taniej jest kupić ziemię i nie budować na niej nowego domu, tylko sprowadzić skądś stary, już wybudowany. Domy tutaj nie mają mocnych fundamentów, więc przyjeżdża wielka maszyna i po prostu zdejmuje stary budynek, ładuje na ciężarówkę i w drogę :) Taki dom to zajmuje zazwyczaj więcej niż jeden pas ruchu na drodze, a że drogi stanowe w tym kraju są tylko dwupasmowe, to w większych miastach domy przewozi się nocą, żeby nikomu nie zawadzały. No, ale na Dzikim Południu ruch samochodowy jest znikomy, nikt się nie przejmuje przepisami, więc wożą domy kiedy im wygodnie. Dlatego kilka dni temu, kiedy jechaliśmy sobie spokojnie i zgodnie z przepisami, na horyzoncie zamajaczyły nam dwa domy. Trochę przyspieszyliśmy, żeby lepiej zobaczyć, ale nie było to takie proste, bo domy cięły setką po tych krętych dróżkach :)



Jak widać na zdjęciach, ruch uliczny tutaj nie powala na kolana, jedyne okoliczności, kiedy stoi się w korku to przeganianie owiec lub bydła, co już trochę nam spowszedniało, ale jeszcze nie do końca, chłopcy w dalszym ciągu wpadają w szał fotografowania, kiedy widzą owce na drodze ;)



a zasada jest prosta - jak się któraś ociąga w biegu...


...to pasterz ładuje ją na pakę i niestety marny jej los:(


Ale tutaj to dla nikogo nic nadzwyczajnego, zwierzęta to biegające jedzenie, wiec nikt się nad nimi nie roztkliwia. Próbujemy się do tego przyzwyczaić.

Pozdrawiamy jesiennie!
K&iG.

3 komentarze:

  1. o moj boze....... jezdzace setka domy to jakis kosmos:) jestesmy zafascynowani:) a w ogole to juz prawie kwiecien...... wiem, ze pieknie, wiem ze jesien, wiem ze owce.... ale juz nie mozemy sie doczekac waszego powrotu:) tesknimy za kaffka.... tymabardziej ze bedzie mozna w ogrodeczku na ryneczku:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ahhhh, kawka gdzies pod parsolkami tez mi sie juz troche marzy....ale w sumie to jeszcze tylko 2 miesiace - juz z gorki i znowu bedziemy sie ploteczki umawiac :D

    OdpowiedzUsuń
  3. :) yeah! a dzis, slonce pelne, nad Wisla tlumnie, w Kolorach dzwi i okna pootwierane, choc lekki chlodek jeszcze - wiec grzane wino na obiad - ech, zalujcie :P
    a cytat "zwierzeta to biegajace jedzenie" bardzo mi przypadl do... podniebienia:D

    OdpowiedzUsuń