Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 marca 2011

O IMPREZACH RÓŻNORAKICH

Pokazy psów pasterskich w Garston....coż, nie do końca okazały się tym, czego się spodziewaliśmy. Jedyne, co naprawdę nas zachwyciło to pogoda - po raz pierwszy od ładnych paru dni było słonecznie i ciepło. Podekscytowani i wyobrażając sobie nie wiadomo co pojechaliśmy do naszej sąsiedniej wioski (która, jak okazuje się jest nie wiele większa od Athol - ma stu sześciu mieszkańców) i najpierw spędziliśmy ze 20 minut jeżdżąc tam i spowrotem i szukając tego całego pokazu. Bo okazało się, że jest to wydarzenie nie tyle głośne i dla turystów - raczej dla lokalnej społeczności, taki wolny dzień, kiedy wszyscy mogą się poprzebierać w stroje z dawnej epoki, pochwalić swoimi starymi samochodami i porozmawiać ze znajomymi. Turystów zero, a że nie spotkaliśmy zbyt wielu znajomych, to włóczyliśmy się po ogromnej farmie, zastanawiając się, kiedy zacznie się coś ciekawego. Nie zrozumcie mnie źle - właściwie cały czas coś się działo, trwały zawody psów, ale zasady były dla nas niezrozumiałe, psy wbiegały na zbocze góry zaganiając po trzy owce, po czym wracały do właściciela. Dystans do przebiegnięcia był duży, więc szybko traciliśmy je z oczu, nikt im jakoś specjalnie nie kibicował, właściwie oprócz nas obserwowali je właściciel i senny juror, no może jeszcze grupka właścicieli kolejnych psich zawodników.
Miało być też strzyżenie owiec, ale nikt nie wiedział kiedy się zacznie, miały być jakieś śpiewy, ale ciągle je przekładano na później - no, zawód na całej linii.

jak widać, nic się nie dzieje

sędziowie


stroje z epoki i gąski - na obiad ;)

Wczoraj natomiast byliśmy na imprezie - bardzo kulturalnej. Carol i Barry, właściciele knajpki Lazy Bones, do której często zaglądamy, głównie dla pysznej kawy i internetu, świętowali piąte urodziny władania lokalem. Było sporo ludzi, pyszne przekąski i oczywiście, alkohol na koszt baru. Początek imprezy był dla nas dość trudny - ciekawskie spojrzenia ze wszystkich stron, milknące rozmowy - czuliśmy że naprawdę odstajemy od wszystkich. Ale jak to zazwyczaj bywa, w miarę jedzenia i picia, zawarliśmy kilka nowych znajomości i zaczęliśmy się nieźle bawić. Kylie, rzecz jasna, też była zaproszona, a że nie miała z kim zostawić Dunkana, przyprowadziła go ze sobą. Po kilku chwilach cieszenia się uwagą wszystkich (jaki śliczny chłopczyk, jaki duży, a jaki mądry!), Młody się znudził i zaczął rozrabiać. I wtedy - po pierwsze - do akcji wkroczył Ignac i, wprawiając Kylie w absolutny zachwyt, zaczął się z nim bawić, uspokajać i ustawiać (w ramach akcji: z terrorystami nie negocjujemy), co zaowocowało Dunkankiem grzecznym jak nigdy :) A po drugie, kiedy i wszystkie zabawy się znudziły, zaryzykowałam i dałam mu mój aparat do zabawy - heh, to był strzał w dziesiątkę :) Dunkan biegał jak szalony i fotografował wszystko i wszystkich. Dawno nie widziałAm, żeby coś sprawiło mu taką frajdę, a przy okazji mamy teraz całą kolekcję zdjęć w stylu 'świat z perspektywy dziecka'. Oto niektóre z nich:








myślę, że komentarze do zdjęć są zbędne :)

a to już zdjęcie zrobione przez Ignaca - ja, Kylie, Ewa i Dunkan :)

I jeszcze szybki update:
Szarpnęliśmy się na badania lekarskie, w poniedziałek raniutko wyprawiliśmy się do Queenstown, gdzie nas prześwietlili i pobrali nam całe mnóstwo krwi - wyniki i wizyta u lekarza w następny poniedziałek.
A na koniec super wiadomość: Kylie i Robert biorą ślub! Planowali to już od dawna, ale jakoś zawsze coś im stawało na drodze, ale tym razem wygląda na to, że wszystko dojdzie do skutku i to już nie długo - 23. kwietnia :) Bardzo się cieszymy, bo my też zostaliśmy zaproszeni (oni naprawdę nie chcą nas wypuścić z tego południa ;)) - mamy tylko nadzieje, że pogoda wytrzyma i będzie jeszcze ciepło, bo w planach jest garden party :)

Pozdrawiamy!
K&iG.

5 komentarzy:

  1. imprezy macie oldschoolowe! gąski, winko i sianko, najs :) a ja ostatnio imptrezowałam NY Style - Romek porwał mnie do swoich ziomków,byłam jedyną vanilla face na jakieś 50 osób, wszędzie rastamani, reggea - niezły klimat:)w tyn tygodniu powtórka, oh yeah:) tesknie za Wami!!!!buziakiss

    OdpowiedzUsuń
  2. hohoho, no to pieknie, coz za mixy kulturowe sie odbywaja ;) my tez tesknimy!!! jakies zdjecia porobilas? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. łał! Ignac z perspektywy dziecka wyglada naprawde strasznie - wiec sie nie dziwie, ze clopczyk byl grzeczny :P
    kissy od Szychy, ktora ma za soba pierwsze dwie godziny na desce! yeah!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cris, jak ja bym tam wygladala z apratem? :P jeszcze by mnie wykopali ze szpieguje :P
    Szycha, wez sie tylko nie polam piekna!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Krysiu i Ignacu, przekażcie Woźniakom że rodzina się o nich martwi, bo nic nie dajecie znać już od tygodnia i brak odpowiedzi smsowej do taty.

    OdpowiedzUsuń