Ta....za chwilę będziemy prawie w Nowej Zelandii....Bo tak za chwilę to będziemy w konsulacie Nowej Zelandii w Londynie.
W dużym skrócie: nie polecieliśmy. Jak dobrze pójdzie, to polecimy 28 listopada.
Wczoraj rano na lotnisku zważyli nasze bagaże, już nam drukowali karty pokładowe, kiedy babeczce z check-inu wyświetlił się jakiś błąd przy paszporcie Ignaca. Okazało się, że jak był tam poprzednim razem w 2006 roku, prawnik, którego mu polecono, i któremu zapłacił kupę kasy za załatwienie formalności i przedłużenie wizy, najwyraźniej zrobił go w balona i nie załatwił nic. Przy wylocie z NZ nikt nic mu nie powiedział, o tym, że jego pobyt był za długi, więc do wczoraj żyliśmy w błogim przekonaniu, że może nam się przytrafić naprawdę wszystko, ale nie to, że nas nie wpuszczą na pokład samolotu. No więc pojechaliśmy do New Zealand House w Londynie, dowiedzieliśmy sie czego trzeba, zabraliśmy potrzebne dokumenty -Ignac musi teraz złożyć podanie o wizę turystyczną na takich warunkach, jakby nie był członkiem Unii Europejskiej - no i jak teraz wypełnimy wszystkie dokumenty, to jedziemy je złożyć. Cała procedura może potrwać od tygodnia do trzech, więc na wszelki wypadek przebookowaliśmy bilety na za cztery tygodnie. Teoretycznie mogą nie wyrazić zgody na wjazd Ignaca do NZ, więc piszemy wzruszające podanie i wyjaśnienie, no, ale musimy być dobrej myśli.
Dacie wiarę, że można mieć takiego pecha? Bo ja jakoś ciągle nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę...
Zatem trzymajcie kciuki, zobaczymy się jeszcze pewnie jakoś niedługo, bo jak załatwimy formalności, to wracamy jeszcze do krk na chwilę. Ponieważ 'zawiedzeni' i 'zdołowani' do dalece idące eufemizmy, żeby opisać nasz aktualny stan ducha, prosimy o komentarze tchnące optymizmem, że np. mogło być gorzej, bo mogli nas o tym poinformować dopiero na lotnisku w NZ o 1.40 w nocy, po 26 godzinach lotu :)
P.S. Jak mi się jeszcze raz ktoś pokaże z transparentem 'Wracajcie szybko' - to osobiście potargam :P
Kochani!
OdpowiedzUsuńjasne, że mogło być gorzej, o wiele, wieeeele gorzej...szczerze mówiąc, to ja dalej jestem w szoku, ale ale, kolejne pożegnanie zrobimy z jeszcze większą pompą ( i bez transparentów Maja, haha), no bo przecież będzie kolejne:)
czekam tu na Was :***
ufff... dobrze, ze ktos to przede mna napisal - ze transparent nie byl moj, hehehehe...
OdpowiedzUsuńw kazdym razie... wiecie, ja wierze, ze kazda chwila zycia jest zajebista i cudowna, ze dzieja sie rzeczy nieprzewidziane, ze z wszystkiego nawet zlego, da sie wycisnac cos dobrego i wesolego, byleby zyc, miec wokol siebie swietnych ludzi i lubic siebie. te trzy warunki progowe spelniacie jak ta lala. nie ma co gadac, ze nic sie nie stalo - bo sie stalo i, kurwa, podziwiam Was, ze od razu zaczeliscie zalatwiac kolejne podejscie... prawnika trzeba na pewno chocby poturbowac, bo nic tak dobrze nie robi, jak slodka zemsta...
a co ma byc- to bedzie. i to bedzie pieknie!
moooocno sciskam!!!
Kochani!
OdpowiedzUsuńWiadomość jest szokująca, ale jak wiadomo nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Życzę powodzenia w załatwianiu wszystkich formalności i całuję mocno
Ciocia H.
Będzie co wnukom opowiadać ... :o)
OdpowiedzUsuńP.S.: już myślałem że wszyscy o jakiejś pogańskiej porze siedzą przed komputerem i piszą komentarze ale już się uspokoiłem.
O ja...!!! To pewnie przez nas, bo nie przyszliśmy na lotnisko w Balicach i dlatego Was cofnęli :) A tak serio to jest to skur...syństwo na maxa. A prawnika to bym odnalazła i spuściła mu manto, jak się patrzy. Ale naprawdę będzie to najbardziej spektakularna podróż. Z takim początkiem nie ma innej opcji. Będziecie opowiadać jak kombatanci, jak już z NZ wrócicie. Do zo!
OdpowiedzUsuńImię, nazwisko, adres tego prawnika proszę. Trzymajcie się ciepło. W Krakowie Targi Książki, zdążycie jeszcze jakieś książeczki zakupić na podróż.
OdpowiedzUsuńKochani,
OdpowiedzUsuńJa dopiero dziś się dowiedziałam analogowo.
Generalnie wysyłam Wam trzy wywrotki pozytywnej energii. Czy można Wam jakoś pomóc, uruchomić jakieś znajomości itp. Jesli coś można zrobić, gdzieś zadzwonić to ja chętnie - rozumiem, ze prawnik z NZ nie z PL. Jak z PL to dzwonie do nich zaraz :))).
Wiem, że teraz to zabrzmi durnie, ale wierzcie mi tak pewnie miało być, może coś złego by się tam na miejscu wydarzyło a tak się nie wydarzy bo dotrzecie na miejsce później.
Bo, że dotrzecie to jestem pewna.
Wysyłam Wam dużo, dużo ciepełka i może tym razem będe miała okazję też Was osobiście pożegnać z transparentem Dolećcie do celu!!!
Ukochania przeogromne
Kasia
Kochani! bardzo dziekujemy za wszystkie slowa otuchy! Niczego nam narazie nie trzeba (oprocz szczescia of kors!), jestesmy super zaopiekowani przez rodzine Majewskich, no i dzialamy co sie da. Cmoki!
OdpowiedzUsuńjakby na to nie spojrzeć Polska geograficznie jest po drodze do Nowej Zelandii...Żarcik oczywiście:)
OdpowiedzUsuńmoże wszyscy pojedziemy autobusem w takim razie? ale ekspresem zdecydowanie :D
OdpowiedzUsuńdo Londynu czy Nowej Zelandii?;P
OdpowiedzUsuńyyyyyyyyyyyyy JESTEM W SZOKU I WYJSC Z NIEGO NIE MOGE!!! jestem przekonana ze z wiza wszystko sie ulozy i zrozumieja..... jestescie Mega Wytrwali!!! to prawda..... opowiesc bedzie z tego przecudna:) no a z pozytywów.... TYM RAZEM CHYBA SAMA ZORGANIZUJE IMPREZE POZEGNALNA I BEDE :D:D:D:D:D:D:D
OdpowiedzUsuńno sie rozumie ze do NZ :) po co do Londynu...mamy Lądek Zdrój bliżej :D
OdpowiedzUsuńKinga, Kinga....to nie wiesz że do Nowej Zelandii nie dojedziesz autokarem..tylko koleją transsyberyjską;P poza tym wiza się objawi za 3 tygodnie albo wcześniej i znowu polecą bez nas:)świat jest dziwny i nieobliczalny a przygoda to sposób legalny na zawrót głowy niebanalny:P takim to wierszem trzymam kciuki u stóp (bo u rąk mnie bolą)za podróż zaoceaniczną :)
OdpowiedzUsuńu stóp nie masz kciuków....i mnie sie obrywa od takiego, że niby autokarem nie mozna jechac......
OdpowiedzUsuńdobra, koniec z tą prywatą na forum!:p policzymy się face to face w sobotę:)
OdpowiedzUsuńa co sie przejmujecie, dajcie se po... twarzach tutaj, przynajmniej komentarzy ilosc nabijacie temu NIEBANALNEMU blogaskowi:)
OdpowiedzUsuńja tam jestem za autobusem (co sie nie da, jak sie chce, to sie da, moge sobie takie zyczenie wymyslic - i co?!)
Krysieńko, Ignacy szkoda, że tak wyszło ale nie jest to jakby nie było najgorsza opcja. Zdecydowanie ta historia doda smaku waszej podróży. A w końcu Wasza podróż przedślubna miała być wielką przygodą. No to się zaczęła i to z grubej rury!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że w zaistniałej sytuacji nie będę musiała Krysiu czekać na nasze spotkanie przy butelce czerwonego wytrawnego do lipca:) Zapraszam w tak zwanym międzyczasie:)
Całuję!!!