Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 4 października 2011
IT'S A JUNGLE OUT THERE!
Nadrabiamy zaległości w pisaniu - zaległości nie z naszego lenistwa, tylko żywcem z braku czasu i z braku sił po oglądaniu wszystkiego. Wczoraj i dziś pogoda była piękna i słoneczna, więc korzystaliśmy ile się da. Wczoraj nasza zapoznana przez couch surfing koleżanka Ivana zabrała nas do ogrodu La Aripuca, czyli 'pułapka'. Dawno temu Indianie Guarani, którzy zamieszkiwali tutejszą dżunglę, żeby zdobyć coś do jedzenia zastawiali w lesie zmyślnie skonstruowane pułapki. Dziś już tego nie robią, ale jakiś fascynat ich kultury otworzył niedaleko Puerto Iguazu ogród, w którym postawił wielką replikę tej pułapki, wykonaną z pni lokalnych drzew. Ot, taka ciekawostka. Oprócz tego, że można sobie do niej wejść, można też zjeść lunch w restauracji w ogrodzie, a na deser lody o smaku Mate, a potem relaksować się w wiosennym słońcu.
Ale to wszystko nic w porównaniu z dniem dzisiejszym. Nasz niefart pogodowy chyba się skończył i dziś spędziliśmy calutki dzień w Parque Nacional Iguazu, gdzie między innymi można podziwiać wodospady po stronie argentyńskiej. Zrobiliśmy chyba z milion zdjęć, ale narazie zamieszczamy tylko kilka (Ewa, będziesz sobie mogła choć tak wirtualnie porównać do Niagary :))
A po wielu godzinach łażenia od jednego wodospadu do drugiego, spróbowaliśmy poznać je od środka i wybraliśmy się na Aventura Nautica - krótką wycieczkę łódką i podpływanie pod wodospady, które nie pozostawiły na nas suchej nitki. Z przyczyn oczywistych nie robiliśmy wtedy zdjęć, ale z daleka wygląda to tak:
Jutro jedziemy do San Ignacio oglądać ruiny misji jezuickich, a pojutrze wyruszamy w kolejną podróż fantastycznym argentyńskim samoloto-autokarem, do Salty.
Pozdrawiamy!
K&iG.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Porównanie zrobiłam wirtualne oczywiście i stwierdzam że te co Wy oglądacie są ładniejsze, mniej skomercjalizowane, bardziej zielone no i palmy rosną....proszę Was widział kto kiedy w Kanadzie palmy ??? A co do pierwszego zdania wiem że my tak z lenistwa nie pisaliśmy i wcale nie twierdzę że się obijacie ale skąd to mam wiedzieć jak jesteście taaak daleko a ja tu w malutkim Krakowie i czekam każdego dnia na newsy :p
OdpowiedzUsuńprzepięknie to wygląda! Czekam na kolejne wpisy a po powrocie na oglądanie tego tysiąca zdjęć.
OdpowiedzUsuńno nie, no ja tylko czekam na tanie bilety do argentyny! już zazdroszczę a to dopiero początek :)
OdpowiedzUsuńMisie! a co te kolibry pija? czy to jest cukier z woda? slyszalam, ze u nas tez sa, ale jeszcze nie mialam przyjemnosci....
OdpowiedzUsuńNo Kochani, Argentynę bardzo polecamy! Piękne krajobrazy, pyszne jedzenie i języka się można/trzeba szybko nauczyć - prawie nikt nie mówi po angielsku :)
OdpowiedzUsuńA te kolibry to chyba taki roztwór glukozy z wodą piją z tego co zrozumiałam od pana właściciela ogrodu, który oczywiście nie mówi po angielsku :)