Trochę nie możemy w to uwierzyć. Myślami jesteśmy jeszcze w Krakowie, a ciałem przecież już na południowej półkuli! Zrobiliśmy to i to już drugi raz. W tym miejscu chcielibyśmy przeprosić wszystkie osoby z lekka poirytowane naszymi ciągłymi podróżami :-) i nie obiecujemy im, że to już będzie ostatnia...
Przylecieliśmy do Argentyny w chyba najlepszym możliwym momencie - w pierwszy dzień wiosny. Po wyściskaniu się na lotnisku w Buenos z Eli i Wujkiem, wyszliśmy na zalany słońcem parking, do tego pachnącego wiosną powietrza - trochę nam się w tym roku poprzestawiały sezony, w zimie mieliśmy lato, na wiosnę - jesień, a teraz, kiedy w Krakowie zaczęła się plucha, my przylecieliśmy do wiosny. Kwitnące drzewa! Ludzie cieszący się słońcem! No i Buenos Aires...
Pomimo dużego zmęczenia podróżą, zrobiliśmy dziś mnóstwo argentyńskich rzeczy: najpierw lunch z rodzinką we wspaniałej kuchni w Bernal - znanej części Rodziny i Znajomych z opowiadań, a części z widzenia, z tabliczką na ścianie 'Mi casa, Su casa' - oczywiście, że poczuliśmy się jak w domu :) Co do jedzenia? No, mięsko pyszne, wołowina argentyńska, do której wszyscy tak wzdychamy.
Po szybkim prysznicu poszliśmy razem z Eli świętować pierwszy dzień wiosny tak jak wszyscy młodzi ludzie - do parku, na piknik, spotkanie ze znajomymi i oczywiście na wspólne picie mate.
A na koniec wspólna rodzinna kolacja i znowu same pyszności, zakrapiane winem i rozmowy przerywane salwami śmiechu.
Co jest lepsze od pierwszego dnia wiosny w Buenos? Chyba tylko pierwszy dzień wiosny w Buenos spędzony z kochaną Rodziną i przyjaciółmi :)
Jutro ruszamy na podbój miasta, a teraz już pół przysypiając mówimy dobranoc i miłego dnia :)
A na koniec jeszcze drzewko cytrynowe u rodzinki w ogrodzie ;-)
zakochalam sie w cytrynce! kiedy zabierzecie mnie na wycieczke po Buenos? :p buziaaaa
OdpowiedzUsuńa własnie że bardzo ładnie jest w Krakowie!!! Plucha będzie jak wrócicie :P
OdpowiedzUsuńPozdrówcie Buenos ode mnie! Kiedyś też tam zawitam! :D
Buziaki! :**
Hmmm te cytrynki na drzewach....na wyciągnięcie ręki....a wspomnienia same wracają :)
OdpowiedzUsuń