I chodzimy boso po ogrodzie :)
Wstaliśmy dziś koło 11.30 i po śniadanku wyruszyliśmy autobusem do centrum handlowego w dzielnicy Henderson żeby:
wymienić trochę pieniędzy
reaktywować konto bankowe (Ignac)
zakupić startery do telefonów
zakupić doładowania do telefonów.
Wszystko się udało i jesteśmy już szczęśliwymi posiadaczami nowozelandzkich numerów tel :)
Potem w supermarkecie chcieliśmy zrobić drobne zakupy i zobaczyliśmy truskawki...nie mogliśmy się oprzeć - smakowały jak marzenie :)
Żeby nie siedzieć naszym Gospodarzom za bardzo na głowie postanowiliśmy rozbić namiot, o którym mówiła nam Basia, że posiada. Hm...namiot? Przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Zmieściły się do niego 2 dwuosobowe materace - regularne na łóżko :) i jeszcze trochę miejsca zostało - więc Basia zaproponowała nam półkę - tak, żeby było nam wygodniej :)
Więc mamy namiot, gdzie mieszczą się wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a zaraz obok łazienkę i kuchnię oraz dostęp do bezprzewodowego internetu, który działa też w ogrodzie.
(zwróćcie uwagę na bosość stóp :))
Nie wiem jaka jest dokładnie temperatura, ale siedzimy w szortach i koszulkach, a po ogrodzie chodzimy boso - jak zresztą większość lokalnych. Zauważyliśmy nawet kilka bosych osób w centrum handlowym.
Staramy się chłonąć wszystko do okoła, nowe zapachy, język (mało przypomina angielski jaki znamy...), wszyscy się tu uśmiechają i wyglądają na zadowolonych z życia. Być może dziś po obiedzie pojedziemy na plażę i zobaczymy ocean :) aha, no i wszyscy w sklepach i innych punktach obsługi życzą nam szczęśliwego nowego roku - ciągle nie możemy się przyzwyczaić do tej myśli, że jutro jest Sylwester - bez śniegu i zimna :)
A narazie siedzimy w ogrodzie, pijemy piwko i się relaksujemy :)
Pozdrawiamy!
Jeszcze update: właśnie wróciliśmy z plaży...akurat był odpływ :/ więc przespacerowaliśmy się po mulisto - skalistym dnie, woda odpłynęła gdzieś daleko pod horyzont... ale co tam, pierwsza muszelka do kolekcji zebrana, a jutro przecież też jest dzień. Zatem jutro mam nadzieję, uda nam się dodać kilka zdjęć plaży i oceanu :)
no genialnie!!! zazdrosc w kwestii truskawek i bosych stop...
OdpowiedzUsuńa namiot to chyba wiekszy niz moja chata!
sciski
(co do temeratur: u nas w KRK mowi mi, ze jest -7, a tymczasem w Auckland +21...)
Krysia, ja coś czuję, że to będzie moja obowiązkowa lektura na najbliższe dni!! Niech Was radość w podróży rozpiera!! :) I Szczęśliwego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńuścisk z zamrożonej Polski
mary s.
Misie kolorowe! gratuluję rozbitego namiotu i bosości stóp... taka może mi się tylko przyśnić :)
OdpowiedzUsuńtak w ogóle....wy NAPRAWDĘ jesteście w NZ...dalekoo... i teraz jest u Was 8 rano a nie 20... dzięki Wam, żyję już w trzeciej strefie czasowej - thanks a lot! :P
miss ya all guys!!!!!!
buziakiss
Kochani! Super sie pisze bloga ale jeszcze fajnieje jest czytac komentarze :) dziekujemy ze o nas pamietacie -
OdpowiedzUsuńSzysia - namiot moze i wiekszy, ale nie tak fajnie pomalowany :P
Mary - mam nadzieje ze Ci sie lektura nie znudzi :)
Kinia - Kochana, do nas tez powoli dociera ze jestesmy na koncu swiata...kiedy skype? buziiiii!
nie pamiętac o Was, to byłby najcięższy grzech! a skype - kiedy tylko chcesz!!
OdpowiedzUsuńSzycha, chodż jedziemy im pomalować nową miejscówę, bo precież bez tego to jak nie dom :P
hehehe
OdpowiedzUsuńco prawda - to prawda
tylko spraye na miejscu trzeba zakupic, bo to na pewno silnie wywrotowy towar w samolocie:)
(a ja dzis - uwaga - pierwszy kursik po Krakowie moim/naszym autem zrobilam. Kleparz. Kazimierz. Stare Miasto. Nowa Huta. Grzegorzki...!!! chodzi jak zloto. tylko raz mi zgasl:))
aaaaa, Szycha, no rzeczywiscie! bo ja jakos nie wpadlam na to, ze jak juz kupiliscie to auto to juz je macie - tak na zawsze :P no to zajebiaszczo Miss Driver :D
OdpowiedzUsuńhehehe, na zawsze to na pewno nie...
OdpowiedzUsuńna wet moge powiedz z przekonaniem, ze na DUZO krocej niz "zawsze":)
bo ono zaraz sie rozpadnie...
ale moze dozyje Waszego powrotu, kto wie